niedziela, 28 listopada 2010

Wspomnienie Hurghady

Nieprzypadkowo wspominam egipską Hurghadę, kiedy w Polsce spadł pierwszy tej zimy śnieg. Na chwilę tylko odrywam się do miasta położonego nad Morzem Czerwonym, 500 km na południowy wschód od Kairu.

Hurghada była na początku XX wieku osadą rybacką. Od wczesnych lat 80. XX wieku po pokoju egipsko-izraelskim podpisanym w Camp David zaczęła się rozwijać się jako ośrodek turystyczny.





środa, 24 listopada 2010

czwartek, 18 listopada 2010

Fabryka żelatyny w Annopolu vol.2 - Smak żelatyny

Żelatyna (gelatin, ATC: B 05 AA 06) – naturalna substancja białkowa pozyskiwana z kości i chrząstek zwierzęcych. Składa się z glicyny, proliny i hydroksyproliny. Rozpuszczona w wodzie tworzy układ koloidalny – zol liofilowy, który łatwo przechodzi w żel, o ile temperatura otoczenia nie jest zbyt wysoka.


Żelatyna ma szerokie zastosowanie zarówno w kuchni, jak i w przemyśle spożywczym. Stosowana jest jako emulgator oraz środek żelujący, a oznaczana na liście legalnych dodatków do żywności w Unii Europejskiej symbolem E441. Używana jest także do produkcji emulsji światłoczułych. Stosowana jako zagęszczacz w licznych farmaceutykach i kosmetykach.


Stosowana jest również jako lek (Gelatin succinylated) zapobiegający i leczący bezwzględną i względną hipowolemię, zapobiegający hipotensji, stosowany w hemodylucji, krążeniu pozaustrojowym itp.

W farmacji żelatyna również jest głównym składnikiem otoczki kapsułek.


Po nagłośnieniu pod koniec lat 90. XX wieku przez media sprawy choroby wściekłych krów, społeczeństwo zaczęło przejawiać niechęć do żelatyny, którą jakoby produkowano częściowo z organów zwierzęcych mogących zawierać śmiercionośne priony.


Praktycznie wycofano wtedy z handlu żelatynę wołową, a na większości opakowań z galaretką na bazie żelatyny lub samą żelatyną widnieje odtąd wzmianka o tym, że produkt zawiera żelatynę wieprzową. Mimo tego wielu ludzi nadal nie spożywa żelatyny, nie wierząc w zapewnienia producentów, że nie używają oni surowców bydlęcych.

Źródło: Wikipedia.

poniedziałek, 15 listopada 2010

Fabryka żelatyny w Annopolu vol.1 - Zapach kości i opon

Annopol to miasto w województwie lubelskim, w powiecie kraśnickim.

Annopol powstał na byłych gruntach wsi Rachów, która była w XVI i XVII wieku własnością szlacheckich rodzin Rachowskich, Czyżowskich, Morsztynów i Tymińskich.

W roku 1761 Antoni Barnaba Jabłonowski (ówczesny właściciel miejscowości) otrzymał od polskiego króla Augusta III Sasa przywilej miejski i nazwał miasto na cześć swojej zmarłej żony Anny (Anno i "pol", z greckiego polis – miasto).

W XVII i XVIII wieku w miejscowości zaczęli osiedlać się Żydzi. Podczas okupacji niemieckiej utworzono getto, którego mieszkańców wywieziono w 1942 roku częściowo do obozów pracy przymusowej, a częściowo do getta w Kraśniku i potem do obozu w Bełżcu, gdzie zostali zamordowani. W okresie od lipca 1944 roku do 12 stycznia 1945 roku miasto Annopol znalazło się na linii frontu niemiecko - sowieckiego. Zostało niemal doszczętnie zniszczone.


W latach pięćdziesiątych XX wieku nastąpił szybki okres odbudowy miasta ze zniszczeń wojennych. Największy rozwój Annopola przypada na lata 1952 - 1959 w związku z uruchomieniem kopalni fosforytów.


Kolejne ożywienie rozwoju Annopola nastąpiło w latach 1970 - 1975. Po zlikwidowaniu kopalni fosforytów powstały nowe obiekty produkcyjne: Zakłady Przemysłu Metalowego "Metalchem", Oddział Śrutu Kostnego. Wraz z tym nastąpił szybki rozwój sieci szkolnictwa podstawowego i średniego. Od początku 1990 roku w Annopolu zostało otwartych wiele małych prywatnych zakładów produkcyjnych i usługowych.


Jednym z zakładów produkcyjnych była fabryka żelatyny. Obecnie zrujnowana i opuszczona.


Źródło: Gmina Annopol

Do poczytania: Grabek Kazimierz - Król Żelatyny, autor: Wojciech Markiewicz, "Polityka".

sobota, 13 listopada 2010

4 zdjęcia z Gdańska

Dziś zamieszczam 4 zdjęcia, które zrobiłem w Gdańsku 3 lata temu.



czwartek, 11 listopada 2010

Dworek - Cieszacin Wielki

Cieszacin Wielki to wieś położona w województwie podkarpackim, w powiecie jarosławskim, w gminie Pawłosiów.

Cieszacin Wielki został założony w 1366 roku za panowania króla Kazimierza III Wielkiego. W okresie wczesnego średniowiecza osada zamieszkiwana była przez słowiańskie plemię Lędzian.


Na początku XIX wieku ziemie, na których leżał Cieszacin Wielki należały do rodu Terleckich z herbu Przestrzał. Później ziemie weszły w skład wiana córki Leopolda Terleckiego - Bronisławy Drohojowskiej (Terleckiej). W 1870 roku wyszła ona za mąż za Bolesława Drohojowskiego.

Ostatnim właścicielem obiektu był syn Bronisławy i Bolesława Drohojowskich, Jan Józef.

W 1944 roku ziemie, do których należał dworek w Cieszacinie Wielkim zostały upaństwowione. Po II wojnie światowej znajdowała się tam siedziba NKWD. W 1960 roku, po wyprowadzce służb, budynek zaadaptowano na potrzeby szkoły.

W latach 80. podjęto próbę remontu, ze względu na brak środków, nieudaną.

środa, 3 listopada 2010

Pozostałości z pękniętej kliszy

Dwa lata temu kupiłem na allegro analogowy aparat o nazwie Praktika MTL 5B. Cel był prosty - nauczyć się i nacieszyć robieniem zdjęć, których nie można zobaczyć od razu na ekranie aparatu. W moim przypadku było tak, że robiąc pierwsze zdjęcia wątpiłem czy cokolwiek wyjdzie. Modliłem się w duchu, żeby wyszło choć jedno czy dwa "w miarę" wyraźne. Końcowy efekt przerósł moje oczekiwania. Z pierwszego filmu zachowało się osiemnaście zdjęć. Wszystkie zachowałem do dziś, co znaczy, że wg mnie nie nadają się na śmietnik. A to spory sukces. Była radość i kolejne filmy, czytanie forów z poradami jak i gdzie ustawiać, wysłuchiwanie pana w sklepie fotograficznym, jak nawijać i zwijać kliszę. W dwóch słowach - szał analogowy. Aparat cyfrowy gdzieś z boku.

Później przyszła fascynacja fotografią codzienności, którą nieprzerwanie publikuję tutaj. Następnie zrobiłem kilka zdjęć Praktiką i... zapomniałem o niej prawie na rok. Niedawno sięgnąłem po nią i wypstrykałem resztę filmu. Dawno nie zwijałem kliszy. Popełniłem podstawowy błąd - nie docisnąłem przycisku umieszczonego u dołu aparatu i klisza pękła. Pierwsza myśl - bardzo głupia zresztą - próba szybkiego ocalenia tego, co pozostało. Tak jakby klisza w aparacie gdzieś biegła. Kilka ruchów wystarczyło, żebym znalazł się w łazience pod kocem z aparatem i małym pudełeczkiem na film w rękach. Ostrożnie przełożyłem pozostałości filmu do pudełka, łudząc się, że ocalam wiele kadrów.

Następnego dnia poszedłem do zaprzyjaźnionego sklepu fotograficznego i opowiedziałem tam wszystko, co tu powyżej powypisywałem. Pan z obsługi uśmiechnął się tylko i widząc moje błagalne spojrzenie przyrzekł, że spróbuje wszystkiego, ale nic obiecać nie może. Był wręcz przekonany, że nic z tego nie będzie.

Ocalało niewiele. Cztery dobre zdjęcia sprzed roku. Wybraliśmy się wtedy z żoną do Przemyśla pociągiem. Na pierwszym zdjęciu Iwona siedzi w budynku PKP w Przeworsku. Tam była przesiadka.


Kolejne, zrobione wewnątrz wagonu osobowego.


Następny kadr z widokiem na ulicę Kazimierza Wielkiego w Przemyślu.


I ostatni ocalony, z miłości do Coca-coli, po dobrym kebabie drobiowym.


Z jednej strony to naprawdę niewiele. Z drugiej duża radość, że uchowały się chociaż te cztery kadry. I co ważne, wróciła chęć i determinacja do robienia zdjęć Praktiką.